środa, 15 maja 2013

SEN IX

Jak to dziwnie się plecie na tym Bożym świecie. Sny są dziwnym zjawiskiem, które mimo iż według nauki trwa jedynie kilka sekund, to zapada w pamięć niczym ogromny głaz.
Byłam tak zmęczona po całym dniu nauki, że nawet nie wiem kiedy usnęłam i znalazłam się w magicznym średniowiecznym świecie. Carl siedział na swoim koniu i oglądał kryptex podarowany nam przez Edwarda. Podejrzewałam, że zastanawia się jakie słowo ma ułożyć z obracających się pierścieni, na których znajdowały się wyryte litery.
- Może pomóc/ - spytałam podjeżdżając obok - Książę. - dodałam nie zastanawiając się nawet przez moment nad konsekwencjami tego jednego słowa.
- Nie jestem księciem lecz baronem - odparł nie odrywając wzroku od kryptexu.
- Pomóc? - zapytałam ponownie.
- Watpię abyś wiedziała jak to działa.
- To się możesz zdziwić. - fuknęłam pod nosem.
- Masz. Tylko nie zniszcz. Mamy tylko jedną szansę.
- Wiem jak to działa. Jeśli wpisze błędne hasło to mapę szlag trafi. - spojrzałam na niego z ukosa.
- Skąd to wiesz?
- W moich czasach można o takich rzeczach przeczytać tylko w książkach.
- Próbuj. - powiedział podając mi przedmiot.
Nie myśląc długo wybrałam znanych mi pięć liter, jednak wpisałam je w innej kolejności. Litery utworzyły słowo wonie. Nie wiem dlaczego akurat to mi przyszło do głowy. Może dlatego, że z kryptexu wydobywał się dziwny zapach. Przekręciłam dwie końcówki przedmiotu i wcisnęłam do środka. Mechanizm otworzył opakowanie, a oczom moim i Carla ukazał się zwinięty kawałek pergaminu. Papier był brązowy od upływającego czasu i brudny od czyichś paluchów.
- Niezła jesteś. - powiedział mój opiekun i towarzysz podróży.
- Staram się. - delikatnie rozwinęłam zwitek.
Naszym oczom ukazał się niesamowity widok. Na tym pożółkłym kawałku papieru była mapa narysowana niewprawną ręką. Przedstawiała całą Amerykę Północną z zaznaczonym Fort Presque Isle oraz punktem, który nie miał żadnej nazwy. Kiedy zastanawiałam się, co to mogłoby być za miejsce, mój koń nagle stanął dęba jakby sie czegoś wystraszył. Kryptex spadł na ziemię ale, że nie było w nim już mapy to wyciekający płyn nie spowodował żadnych zniszczeń. Zaś ja wylądowałam na ziemi uderzając w leżący obok pień drzewa z siłą, która sprawiła utratę przytomności. W ostatniej chwili ujrzałam wypadający z mojej dłoni zwój. Po czym ulotniłam się w czarną otchłań nieświadomości. Kiedy doszłam do siebie i otworzyłam oczy leżałam na podłodze w swoim pokoju, a rzeczą w którą uderzyłam spadając z łóżka okazała sie być otwarta szuflada komody. Głowa bolała mnie niesamowicie. Miałam ochotę odkręcić ją i postawić obok. Niestety mój pies zauważywszy że wstałam zamerdał radośnie ogonem szykując się na codzienny, poranny spacer. Spojrzałam na zegarek. Było dwanaście po piątej. Jęknęłam. Chcąc nie chcąc powlokłam się do łazienki. W głowie mi huczało, jednak obraz miejsca zaznaczonego na mapie utkwił w moim malutkim jak fistaszek mózgu. Wciągając na tyłek ciemno niebieskie dżinsy postanowiłam znowu pogrzebać w historii.

sobota, 11 maja 2013

SEN VIII

Kładąc się spać nie byłam przekonana, co do tego czy mam Carla zapytać bezpośrednio o jego królewskie mienie, czy naprowadzić jakoś na ten temat. Zamknęłam oczy myśląc o tym, że żadna ze mnie księżniczka. Kiedy otworzyłam swoje zielone ślepia okazało się, że przebywam w krypcie, jednak tym razem wyglądała ona nieco inaczej. Na kamiennych ścianach zauważyłam dziwne malowidła niczym z epoki kamienia łupanego. Wizerunki zwierząt i ludzi.
- Witam w moich skromnych progach - powiedział ktoś za mną, a jego głos sprawił, że niemal zamarzła mi krew w żyłach.
Kiedy sie obróciłam stanęłam twarzą w twarz z wysokim mężczyzną. Miał on czarne, ulizane włosy, jakby nałożył sobie smalec na głowę. Ubrany był w czarny długi płaszcz z obszernym kapturem. Zastanawiałam się kim jest.
- Jestem Edward - odparł mężczyzna, jakby czytał mi w myślach i uśmiechnął się ukazując dwa rzędy śnieżnobiałych zębów.
Dopiero teraz zauważyłam, że jest wampirem. Jego kły lśniły niczym sklepowy neon. Wyciągnął do mnie jasną dłoń z długimi pazurami. Miał dłuższe paznokcie niż ja. Już chciałam mu podać swoją dłoń, ale cofnęłam się o krok.
- Nie bój się - powiedział Carl - on pije krew tylko ze zwierząt, a nie ludzi.
To zdanie wyjaśniło mi nie tylko fakt dlaczego Edward miał bardziej różową cerę niż inne znane mi z filmów wampiry, a jednocześnie dowiedziałam się, iż tutaj też jestem człowiekiem. Niestety nadal nie wiedziałam czym (kim) jest Carl.
- Chodźcie. - powiedzial Edward i nacisnął coś w ścianie z malowidłami.
Ściana rozsunęła się ukazując ukrytą komnatę. Była skromna. Stało tam jakieś stare, nieco spróchniałe biurko z niesamowitymi zdobieniami, trzy drewniane krzesła również ozdobione płaskorzeźbami. A w kącie na podwyższeniu leżała otwarta trumna. Jak na umarlaka to miał niesamowity luksus. Trumna była czarna jak smoła, wyścielona czerwonym atłasem i co ciekawe nawet miał coś co nazwałabym poduszką.
- Co my tutaj robimy? - spytałam Carla szeptem.
- Jesteście tutaj po kolejne wskazówki na dalsza podróż - odparł Edward, a ja znowu poczułam się jakby czytał mi w myślach.
- Edward ma nam dać mapę do następnego celu podróży.
- Ile ty masz lat? - zwróciłam się do wampira olewając totalnie zdanie o mapie.
- Szczerze?
- Szczerze - odparłam patrząc w jego pomarańczowe oczy.
- Jestem młody jak na wampira. Mam tylko 1249 lat. Kiedy będę miał 2000 lat to dopiero osiągnę wampirzą pełnoletność.
- Wow! To długo.
- Dla mnie to ledwie chwila.
- No tak jak masz do dyspozycji całą wieczność.
- Ale nie chciałabyś mieć takiej możliwości - powiedział spuszczając wzrok.
- Dasz nam w końcu ta mapę czy nie? - spytał z gniewem w glosie Carl.
- Proszę. - powiedział Edward dając mi do reki coś co wyglądało jak kryptex.
- Dziękujemy i żegnamy.
Carl był wyraźnie wkurzony. Odwrócił się na pięcie i podążył w drogę powrotną. A ja podążyłam za nim. Zaczęłam się zastanawiać czy to odpowiednia chwila na pytanie pt: Czy jesteś królem? Albo: Kocham cię, a ty mnie? Moje myśli sprawiły, że nie zauważyłam kiedy przede mną wyrósł Edward. Otrzeźwiło mnie dopiero wtedy, gdy wpadłam wprost w jego ramiona, a chłód jego wampirzego ciała zmroził mi nieco krew w żyłach
- Co ty robisz? - spytałam glośno.
- Zostań ze mną i bądź moja królową. - odparł patrzac i prosto w oczy.
- Odwal sie od niej! - wrzasnął Carl i strzelił wampira prosto w lewą skroń.
Nawet nie podejrzewałabym go o to. Edward się zachwiał, ale szybko doszedł do siebie. Oddał cios mojemu opiekunowi i towarzyszowi podróży celując w splot słoneczny. Jednak Carl w ostatniej chwili wygiął się tak do tyłu, że aż zrobił tzw: mostek.
- Przestaniecie do cholery! - krzyknęłam, aż poniosło się echo - Zachowujecie się jak dzieci, którym ktoś zabrał ulubiona zabawkę.
Kiedy skończyłam zdanie dopiero do mnie dotarło, że tą zabawka jestem ja. Poczułam się jak śmieć. Nie czekając na dalszy rozwój wypadków wyszłam z krypty na światło dnia. Słońce tak mnie oślepiło, że musiałam przymknąć oczy. Otworzyłam je znowu i wróciłam do swojego pokoju. Był ranek, a za oknem piękna pogoda. Nie chciało mi się wstawać. Westchnęłam. Obróciłam się na drugi bok i ponownie próbowałam zasnąć. Bez skutku.