czwartek, 29 marca 2012

ONE SHOT

Z książek, które dostałam od nauczyciela dowiedziałam się niewiele na temat Pensylvanii. Takie tam podstawy. Jedno, co wtedy jeszcze nie wzbudziło mojego zainteresowania to fakt, że Fort Presque Isle, do którego zmierzałam, zbudowali Francuzi. A jak się później okazało to miejsce było dość ważne.
Był to fort zbudowany przez żołnierzy francuskich w 1753 roku. Jako część linii, która zawierała Fort Le Boeuf, Fort Machault i Fort Duquesne. W 1759 roku po zdobyciu przez Brytyjczyków Fort Niagara, Francuzi spalili Fort Presque Isle i wycofali się z tych terenów. Brytyjczycy jednak odbudowali go na nowo i używali jako bunkra. Generał Wayne, który dowodził pracami budowlanymi zmarł w 1796 roku. Przed śmiercią zażyczył sobie, aby jego ciało zostało zakopane pod masztem po północno-zachodniej stronie bunkra. Jednak dzieło wielkiego generała zostało spalone po raz drugi w 1852 roku. Dopiero w roku 1880 bunkier został zrekonstruowany i stał się niejako pomnikiem Generała Wayne. Miejsce to zostało uznane za godne wpisania do Krajowego Rejestru miejsc o znaczeniu historycznym. A obecnie fort stał się częścią Parku stanowego Presque Isle w Stanach Zjednoczonych.
Tyle dowiedziałam się z książek i jak dowiedziałam się niedługo potem historia Fort Presque Isle była bardziej skomplikowana niż mi się wydawało. Było to pierwsze miejsce posiadające nazwę, do którego zaprowadził mnie Carl i niezwykle ważne. Sześć lat później dowiedziałam się bowiem, że mój mąż miał sny, że jest francuskim chłopcem. Uczestnikiem wojny. Ja z Carlem zaś trafiliśmy do fortu, kiedy akurat szalała tam wojna. I prawdopodobnie widzieliśmy siebie nawzajem nawet nie zdając sobie z tego sprawy. A co ciekawsze jego sny skończyły się w momencie, kiedy poznał mnie, a mój opiekun odszedł dzień przed spotkaniem z nim. Ale o tym opowiem wam później.